W północnej części Ojcowskiego Paru Narodowego, na wysokim cyplu skalnym nad doliną Prądnika góruje zamek w Pieskowej Skale. Wzniesiony przy starej drodze handlowej prowadzącej z Krakowa na Śląsk, jest warowną rezydencją renesansową z zachowanymi elementami średniowiecznymi i uzupełnieniami z późniejszych epok.
W podróży po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej nie sposób ominąć zamku w Pieskowej Skale. Dostać do niego można wspinając się po kamiennych schodach, albo podejść drogą przez las. Nazwa zamku Pieskowa Skała pochodzi ponoć, od pieska, który przynosił tu kiedyś jedzenie swojej pani uwięzionej w zamkowej wieży. Dorotka z Szafrańców zakochała się w giermku jednego z rycerzy i jak się łatwo domyślić marnie na tym wyszła.
Pierwsza wzmianka o zamku Peskenstein pochodzi z 1315 roku, z dokumentu księcia krakowskiego Władysława Łokietka. Prawdopodobnie odnosi się ona jednak do założenia obronnego na sąsiedniej do obecnego zamku górze Kocica. Długosz wspomina o zamku w Pieskowej Skale jako fundacji Kazimierza Wielkiego, która w 1377 roku została nadana przez Ludwika Węgierskiego Piotrowi Szafrańcowi herbu Starykoń.
Zamek miał szczęście do właścicieli. Większość z nich dbała o jego prezencje. Sam ród Szafrańców należał swego czasu do jednych z najbogatszych i najbardziej wpływowych w kraju. Hieronim Szafraniec rozbudował swoją siedzibę. Obwód murów wzbogacił się wtedy o okrągłą basztę z bramą, a na końcu wysuniętego na wschód z murów budynku dostawiono drugą basztę. Na pewno też zmieniono wtedy wystroju zamkowego, ponieważ przebywając na dworze królewskim Hieronim mógł przenosić do Pieskowej Skały najnowsze trendy.
Zamek jest uważany za jeden z najpiękniejszych na jurze krakowsko-częstochowskiej. Opisywany w listach, pamiętnikach, wymieniany w dawnych bedekerach, ulubiony temat malarzy. Zachwycał się nim siedemnastowieczny poeta Wespazjan Kochowski, w kunsztownych rymach opiewał Franciszek Karpiński, “zachwycającym oko” znalazła go Klementyna z Tańskich Hoffmanowa. Ta renesansowa rezydencja, o której niegdyś mawiano, że “z Wawelem Zygmuntów równać się może”, mieści w swych murach muzeum, tłumnie odwiedzane przez turystów niemal z całego świata.
Prócz tłumu turystów, których nieustannie zachwyca architektura i malownicze położenie zamku, Pieskowa Skała ma też swoich stałych lokatorów. I to od wieków.
Podobno renesansowe komnaty nawiedza duch byłego właściciela, Piotra Szafrańca, rycerza, który w XV wieku został ścięty za rozboje i bunt wymierzony w króla Kazimierza Jagiellończyka. Uprowadził nawet kobietę, która broniąc się przed gwałtem, uciekła i rzuciła się z pobliskiej skały. Do dziś jego postać w czarnej pelerynie ma przechadzać się nocami po dziedzińcu. Widział go ponoć Johann Caspar von Friedrichsberg, profesor Uniwersytetu w Getyndze, a swoje spotkanie opisał w książce „Świat zjawisk nadzmysłowych”. Pisał : ”Naraz spostrzegłem, że od strony murów nadchodzi wysoka postać, odziana jakby w fałdzistą, czarną opończę z kapturem (dziś nikt już nie nosi takich strojów) i szybkim krokiem zmierza w kierunku głównej bramy. Zaciekawiony poszedłem za dziwnym przybyszem, który wyprzedzał mnie zaledwie o kilka kroków. Nagle postać znikła. Nad bramą widniały dwie latarnie, księżyc świecił jasno i niemożliwym było, aby ktoś niepostrzeżenie wyszedł z zamku czy ukrył się w załomach muru. Na drugi dzień opowiedziałem grafowi Mieroszewskiemu o nocnym spotkaniu. Nie był specjalnie zdziwiony i twierdził, że tajemniczym nieznajomym mógł być jeden z dawnych właścicieli zamku, który przed laty wyrokiem królewskim położył głowę pod topór kata”.
Przed wojną w zamku mieścił się tu pensjonat, ale goście nie mieli spokojnych nocy. W komnatach słychać było głośne kroki, uderzenia w ściany, a stropy huczały jakby za chwilę miały się zawalić. Jeden z pracowników muzeum sprawdzając okna przed nadchodzącą burzą, zobaczył kiedyś na schodach postać w białym welonie klęczącą z twarzą do ściany. Widział ją wyraźnie, bo sień i korytarze oświetlone były światłem elektrycznym. Chciał podejść bliżej, ale wówczas ogarnął go lęk i szybko wrócił do portierni.
Jakiś czas później nocował w pokoju gościnnym, mieszczącym się wówczas na pierwszym piętrze. Tak się złożyło, że miał przy sobie wilczura o imieniu Irma, psa bardzo ostrego i odważnego. Około godziny 23 położył się i zgasił światło. Już usypiał, kiedy usłyszał skowyt psa. Zapalił lampę: Irma ze zjeżoną sierścią czołgała się w kierunku tapczanu. Wyciągnął rękę aby ją uspokoić i wtedy rozległ się łoskot tak straszny, jakby runęły belkowane dębowe stropy. Odruchowo schylił głowę i zamknął oczy. Kiedy minął pierwszy szok stwierdził, że wszystko w pokoju jest w najzupełniejszym porządku, z sufitu nie spadł nawet kawałek tynku. Wszędzie było cicho i ciemno. Po chwili łoskot powtórzył się, ale jakby w sąsiednim pokoju.
W czasie niemieckiej okupacji właściciele udostępnili pomieszczenia hotelowe na sierociniec, przez który przewinęły się setki dzieci, głównie z dawnych kresów wschodnich.
Warto wspomnieć, że po drugiej wojnie światowej zamek w Pieskowej Skale przejął Skarb Państwa. Został znacjonalizowany i przekazany Ministerstwu Rolnictwa. W roku 1950 zamek przejęło Ministerstwo Kultury i Sztuki. Rozpoczęły się wówczas gruntowne prace remontowe. Pod kierunkiem profesora Alfreda Majewskiego przeprowadzono badania architektoniczne, w wyniku których odsłonięto elementy renesansowej architektury i dekoracji, a także zrekonstruowano szesnastowieczny dziedziniec arkadowy i loggię widokową. Po generalnej renowacji stał się on Oddziałem Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu. Na koniec warto dodać, że zamek wykorzystywany jest bardzo chętnie przez twórców filmowych. ”Grał” m.in. w ”Stawce większej niż życie” , ”Janosiku” oraz ”Ogniem i mieczem”.